Panująca epidemia koronawirusa z jednej strony pozbawiła mnie możliwości realizacji zleceń komercyjnych, ale z drugiej strony spowodowała, że momentami zrobiło się jakby więcej czasu. Stwierdziłem, że to wymarzony moment, by wrócić do RAWów które od prawie 7 lat leżały na dysku i czekały na swój czas.
Dobrych kilka lat temu, przez parę sezonów zajmowałem się różnego rodzaju pracami przy organizowaniu balonowych imprez sportowych, które rokrocznie odbywają się na terenie Aeroklubu Włocławskiego. Pamiętam, że przy pierwszych zawodach pracowałem prawdopodobnie w klasie maturalnej lub na pierwszym roku studiów. Zajmowałem się wtedy debriefem, czyli dość prostą pracą polegającą na odbieraniu od zawodników logerów i markerów po zakończonym locie. W kolejnych latach trafiały się już bardziej odpowiedzialne funkcje, takie jak uczestnictwo w zespole pomiarowym, aż do prowadzenia takiegoż zespołu. Ostatnimi zawodami przy których pracowałem były Mistrzostwa Europy Balonów na Ogrzane Powietrze w 2013r, których organizację, dzięki staraniom wielu osób balonowa komisja FAI przyznała nam jakoś w marcu 2012r. Jako komitet organizacyjny (Andrzej Pałucki – prezydent Włocławka, Władysław Kubiak – prezes AWł, Bartosz Nowakowski – szef sekcji balonowej) pojechaliśmy na dwa dni do Birštonas na Litwie, gdzie odbywały się obrady komisji. Na miejscu wspierał nas Jurek Czerniawski, delegat AP do komisji FAI CIA).
O organizację zawodów z tego co pamiętam konkurowaliśmy z znanym w Europie ośrodkiem, mianowicie węgierskim Debrecenem. Podczas kilkuminutowej prezentacji pokazaliśmy m.in. TO video, które wyprodukował dla nas Mayo Kucharski, człowiek o naprawdę wielkim sercu 😉 Nie wiadomo co tak naprawdę zadecydowało, ale ostatecznie głosowanie delegatów dało nam dość sporą przewagę głosów i nasza organizacja największej imprezy balonowej w Polsce stała się faktem.
Na mistrzostwach Europy miałem zaszczyt pełnić funkcję Dyrektora Technicznego, czyli tak naprawdę być osobą odpowiedzialną za wszystkie sprawy pozasportowe. Przez moje ręce przechodziła m.in. cała procedura zapraszania zawodników z wszystkich krajów, organizacja miejsc hotelowych, kompletowanie wyposażenia, korespondencja z Międzynarodową Federacją Lotniczą FAI, głównym sponsorem – Breitlingiem czy osobą najważniejszą na zawodach. Tą był słynny w całym baloniarskim świecie Mathijs R. de Bruijn, człowiek o nieprzeciętnej wiedzy, przenikliwej inteligencji oraz wielkich wymaganiach. Pamiętam, że gdy przyjechał tydzień przed zawodami spędzałem czas na lotnisku od 6 rano do 20, natomiast w trakcie samych zawodów… szkoda się było kłaść 😉 Na szczęście przeciwwagą dla ekstremalnego momentami dyrektora sportowego był jego zastępca – nasz litewski przyjaciel Eugenijus Komas, który samodzielnie wielokrotnie prowadził zawody we Włocławku i swoim spokojem i wyrozumiałością ratował wiele ciężkich sytuacji 😉
18 Balonowe Mistrzostwa Europy były jak dotąd największą imprezą balonową w Polsce – poprzednia impreza tej rangi odbywała się w połowie lat 80. w Lesznie, w dużo mniej licznej obsadzie. We Włocławku jednocześnie na niebie gościliśmy z tego co pamiętam 80. balonów (jedna załoga z Bałkanów nie dojechała; jeden pilot pechowo złamał stopę podczas lądowania po pierwszym locie). Swego czasu mieliśmy nawet zakusy żeby pójść dalej, może jeszcze kiedyś się uda…?
To chyba tyle tytułem wstępu, bo tak naprawdę o zdjęciach miało być. Z perspektywy czasu uznaję, że jestem z nich tak naprawdę umiarkowanie zadowolony. Dlaczego reportaż nie do końca się udał? Składa się na to kilka czynników, po pierwsze doświadczenie którego wówczas mi brakowało, po drugie sprzęt, który wtedy miałem znacznie słabszy niż obecnie, a na koniec… brak czasu! Jako osoba odpowiedzialna za mnóstwo rzeczy niestety nie zawsze miałem wystarczająco dużo czasu, żeby na spokojnie popatrzeć przez wizjer, czy zakraść się tam gdzie nikogo innego mogło nie być. Priorytetem było sprawne i bezproblemowe przeprowadzenie zawodów (co pomimo drobnej wpadki z aktualizacją strony internetowej mistrzostw całkiem dobrze się udało), a zdjęcia musiały zejść na drugi plan. Mimo wszystko chciałem wrócić do zebranego wówczas materiału, choćby po to żeby przypomnieć sobie całe to zamieszanie oraz… nie zapomnieć jak się obrabia zdjęcia w Lightroomie 😉