Jak wspomniałem we wstępie, z Mariuszem znamy się od lat. Poznaliśmy się w… pierwszej połowie lat 90, w 1. klasie podstawówki (chociaż może nawet było to też i przedszkole). Pomimo tego, że w 4. klasie pobiliśmy się na przerwie na boisku (nikt nie ma pojęcia o co :D), to przez cały czas byliśmy dobrymi kolegami. Po szkole, jak to zwykle bywa, każdy poszedł we własną stronę i minęło… prawie 20 lat, po których dostałem TO zapytanie o termin. Pełni szczęścia dopełniał fakt, że po raz pierwszy miałem mieć okazję fotografować ślub w klasztorze przy pl. Wolności we Włocławku, świątyni pięknej i popularnej. Dopięliśmy wszystkich szczegółów i umówiliśmy na standardowy kontakt w poniedziałek przed weselem. Tak minął kolejny rok, gdy całkiem przypadkowo spotkaliśmy się w Żabce, w czasie i miejscu miasta zupełnie niestandardowym dla nas obu, na 10 dni przed ślubem. Przypadek? 😀
Reportaż ślubny tym razem nie rozpoczął się od przygotowań, a od spotkania przed bramą kościoła. Szybko udaliśmy się do kancelarii, po drodze przechodząc przez ciąg niezwykle inspirujących pomieszczeń i korytarzy. Bardzo lubię pomieszczenia zakrystii w kościołach, zwłaszcza gdy można je wykorzystać do uchwycenia Młodej Pary przed ołtarzem w kontekście pomieszczenia. Przypominam sobie takie miejsce w kościele w Śmiłowicach, ale również w Płonnem czy niedawno odwiedzanym Kikole. W klasztorze nie ma może bezpośredniego widoku z zakrystii przed ołtarz, ale za to w korytarzu po prawej stronie Młodej Pary można przy odrobinie szczęścia trafić naprawdę ciekawe ujęcie. Cały kościół jest w środku bardzo przestronny, z ołtarzem umiejscowionym po prawej stronie prezbiterium nawy głównej. Tym samym po lewej stronie jest naprawdę dużo miejsca na podejście z dłuższymi ogniskowymi, również z możliwością zagrania planami – takie warunki uwielbiam!
Po ślubie oraz życzeniach udałem się do zaparkowanego nieopodal samochodu z zamiarem szybkiego udania się Pod Koguta na wesele. Przy aucie okazało się, że wycieraczką czeka na mnie żółta kartka za parkowanie od Straży Miejskiej, w sumie to nawet słusznie przyznanej. Na swoje usprawiedliwienie muszę jednak dodać, że: naprawdę NIGDY nie parkuję poza miejscami wyznaczonymi, na chodniku zostało powyżej 1.5m szerokości, pozostałe miejsca były zajęte przez uczestników ślubu który już trwał a na dodatek zadzwoniłem wcześniej do kolegi który ma mieszkanie z widokiem na ów parking, i zapytałem czy takie sytuacje mocno tu przeszkadzają ;-)))
Wesele Kasi i Mariusza, błyskawicznie rozkręcone przez Czarka Nawrockiego było jednym z najbardziej energicznych i intensywnych w sezonie (a jak może wiecie jest to naprawdę mocno taneczny sezon). W zasadzie przez całą zabawę parkiet był wypełniony i z łapaniem kadrów nie było żadnych problemów, a momentami zdjęcia wręcz robiły się same – to typowa oznaka wyśmienitego wesela.
Na miejsce pleneru wybraliśmy TĄ SŁYNNĄ POLANĘ o której czytaliście, i którą oglądaliście tutaj już wiele razy. Tym jednak razem propozycja nie wyszła ode mnie, a od Pana Młodego, który tak samo jak ja zna to miejsce od wielu, wielu lat… Udało nam się trafić na naprawdę ładne warunki pogodowe, zrobić kilka zdjęć dodatkowych, ale przede wszystkim sfotografować Młodą Parę. Zapraszam do obejrzenia zdjęć, tradycyjnie totalnie nieobiektywnie wybranych przeze mnie 😉