Doskonale pamiętam pierwsze chwile tego reportażu. Po zaparkowaniu przed Salą ViWaldi, w której poza weselem odbywały się również przygotowania Marty i Przemka poszedłem do bagażnika po szelki i aparat. Gdy odwróciłem się w stronę obiektu w oknie apartamentu nowożeńców zobaczyłem pięknie wyeksponowaną suknię, powieszoną w witrynie balkonowej. Przyłożyłem body z zapiętą Sigmą 85mm do oka i po mocno-instynktownej korekcji ekspozycji nacisnąłem migawkę. Tym sposobem prawdopodobnie po raz pierwszy w historii pierwsze zdjęcie które wykonałem na reportażu trafiło nie tylko do wybranych zdjęć dla Młodej Pary, ale i do albumu 😉 W sumie bardzo ciekawe jak się nad tym głębiej zastanowić.. 😉
Po wejściu do apartamentu w którym z pomocą Mamy oraz świadkowej szykowała się Marta okazało się że nie będzie żadnych problemów z szukaniem kadrów. Piękne, rozproszone światło wewnątrz, detale i odbicia pozwalały na naprawdę dużą swobodę w komponowaniu klatek. Nie inaczej zresztą było w bliźniaczym apartamencie, gdzie w asyście świadka do ślubu przygotowywał się Przemek. Tak w ogóle to fajnie że można się w tych pomieszczeniach zmieścić ze wspomnianą wcześniej 85-tką 🙂
W kościele w Czerniewicach byłem już wcześniej, więc byłem spokojny o warunki wewnątrz. Wygodne podejście i ładne światło zawsze cieszą. Warunki jednak to jedno, a emocje podczas tego wyjątkowego wydarzenia to drugie. Te podczas całego ślubu dało się wyczuć na odległość, nawet bez patrzenia w obiektyw. Bez żadnego zawahania mogę powiedzieć że fotografowanie podczas takich chwil naprawdę zapada w pamięć i zawsze będzie dawać tak samo wielką satysfakcję. Wspominałem już, że mam najpiękniejszą pracę na świecie? 🙂
Między kościołem, a salą (a w zasadzie tuż obok kościoła) na Młodych czekała brama weselna ustawiona z… ciężarówek! Po krótkim zastanowieniu wskoczyłem do kabiny pojazdu (a z dyndającym na szelkach 2,3-kilogramowym aparatem nie było do łatwe) i chyba znalazłem tam ciekawą perspektywę – jedno zdjęcie znajdziecie poniżej, fajne chociaż trochę żałuję że nie przymknąłem bardziej przysłony. Swoją drogą pamiętam podobną bramę podczas reportażu Karoliny i Łukasza – tamta też robiła duże wrażenie, do tego stopnia że ruch się na równoległej ulicy zatrzymywał 😉
Wesele w znanym mi po tym sezonie niemal na pamięć ViWaldim miało się rozpocząć od życzeń. Dzięki temu, że byłem na sali wcześniej miałem już tam rozstawione lampy więc po przyjeździe z kościoła wystarczyło założyć wyzwalacz na aparat i czekać na przyjazd orszaku weselnego. Nie zawsze jest taka możliwość, jednak gdy tylko jest chociaż cień szansy staram się zapewnić sobie światło przed przyjazdem na wesele.
Pierwszy taniec Marty i Przemka okazał się być piękny, widowiskowy i… fotogeniczny. Warunki na sali lekko wspomożone moimi zdalnymi lampami umożliwiły złapanie kilku myślę fajnych zdjęć, co w przypadku tego wydarzenia na weselu nie zawsze jest takie łatwe.
Gdy po kilku utworach pierwszego bloku wesele było Samo wesele było już mocno rozpędzone uciekliśmy z Martą, Przemkiem oraz Andrzejem – operatorem video – na kilka chwil odpoczynku od zgiełku tego dnia. Uwielbiam te krótkie sesje podczas wesela gdy Para Młoda ma po raz pierwszy od sakramentalnego (i przysłowiowego) “tak” chwilę tylko dla siebie. Wtedy z plecaka zabieram tylko 85 lub 135mm… 😉
Gdy wróciliśmy na salę okazało się, że goście są już praktycznie pod sufitem 🙂 Zabawa trwała naprawdę w najlepsze tak bardzo że aż cieszę się bardzo że w ViWaldim statywy do lamp można rozstawić w bezpiecznych miejscach 😀 Sala stwarza fajne warunki do zdjęć na dużej przysłonie których od pewnego czasu szukam sporo. Dzięki dokładnemu pokazaniu kilku planów cały reportaż opowiada więcej, jednak ważne jest moim zdaniem by nie stracić balansu do fotografii bardziej separujących motyw od otoczenia.
Ej, nie przynudzać!
Na miejsce pleneru, po krótkich konsultacjach Marta i Przemek wybrali Jazy, czyli miejsce w którym udało mi się rok temu zrealizować bardzo udaną sesję Weroniki i Mikołaja . Tym razem mogłem jednak operować ogniskową którą pokochałem już dawno temu, a której ciągle mi brakowało. 85mm po nabraniu wprawy umożliwia złapanie świetnych kadrów podczas reportażu, ale swoje skrzydła rozwija na plenerze właśnie. Zarówno papierowa wręcz głębia przy f/1.4, świetne tło przy portretach czy choćby sam zasięg sprawiają że nawet gdyby ważył 2x tyle (a waży prawie 1kg!) na pewno równie często gościłby na bagnecie body.
Praca na samym plenerze to w zasadzie nie praca. Marta i Przemek to fantastyczni, wrażliwi i kochający się młodzi ludzie i fotografowanie ich razem to przyjemność. Spacery po lasach, rozmowy, zdjęcia… czy wspominałem już, że mam najpiękniejszą pracę na świecie?