Pewnie już kiedyś wspominałem na blogu bądź na FB, że bardzo lubię rozpoczynać reportaż od przygotowań Młodej Pary. Nie jest to spowodowane samym faktem pozyskania materiału do reportażu, ale również możliwością spotkania się z najbliższą rodziną Młodych, oraz z nimi samymi przed tym największym stresem. Pozwala to na oswojenie się z obecnością fotografa ślubnego w tym dniu, przez co później nie wywołuję już żadnej sensacji i nie absorbuję niczyjej uwagi – dokładnie tak, jak trzeba 🙂
Po szybkich przygotowaniach oraz błogosławieństwie w domu udaliśmy się do kościoła w Zgłowiączce na ceremonię ślubną. O ile dobrze pamiętam byłem tam praktycznie równe 5 lat temu, i był to pierwszy ślub który w większości sfotografowałem Canonem 1Ds3. Od tamtego czasu zrobiłem nim masę materiału, w przyszłym roku czeka go może nie emerytura, ale zejście do drugiej linii frontu – zakup nowego aparatu jest w zasadzie przesądzony, a i model w sumie też już wybrany =] Swoją drogą ciekaw jestem, ile tak naprawdę zrobiłem nim zdjęć przez te 5 lat. Sama fotografia ślubna to pewnie ok. 250.000 klatek, a do tego niezliczone fotoreportaże z różnych eventów, fotografia produktowa, zdjęcia ze św. Mikołajem, chrzciny, komunie… Sądzę, że licząc ostrożnie będzie to jakieś 350.000 klapnięć!
Po ceremonii ślubnej, mijając przesympatyczną bramę przygotowaną przez Panie poszukujące drogi na Brdów dojechaliśmy do Majątku Kaniewo, miejsca które w różnym kontekście na moim blogu oraz FB przewijało się wiele razy (ostatni to chyba plenerowy ślub i wesele Patrycji i Tomasza). Klimat tego miejsca, połączony z fantastyczną kuchnią jest w naszej okolicy naprawdę niepowtarzalny! W Kaniewie po życzeniach oraz pierwszym podaniu przyszedł czas na pierwszy taniec oraz wesele, które nakręcał niezwykle pozytywny i wesoły człowiek jakim jest Piotrek Elzanowski aka DJ Peter.
Na miejsce pleneru wspólnie z Marysią i Michałem wybraliśmy okolice Jeziora Łuba pod Włocławkiem. O ile pogoda w tym roku nas nie rozpieszczała, to zdążyliśmy na całkiem ładne warunki – niskie światło połączone ze specyficznym zadrzewieniem pozwala na uzyskanie fajnych efektów. Oczywiście słońce nigdy nie świeci z dobrej strony jeziora (każdego! :D) ale ostatecznie udało się przezwyciężyć wszystkie przeciwności. Z technicznych ciekawostek nadmienię, że pobawiłem się trochę analogową 50-tką która dała zarówno bokeh, jak i kolory będące świetnym punktem wyjścia do obróbki.
To chyba tyle. Zobaczcie te zdjęcia!