Pierwszy telefon od Tomka z zapytaniem o wolny termin odebrałem relatywnie blisko daty wesela, bo pewnie jakieś 3 miesiące wcześniej. Gdy powiedział mi, że chodzi o zdjęcia na plenerowym ślubie oraz weselu w Majątku Kaniewo pamiętam, że kalendarz z zapisanymi terminami otwierałem z drżącymi rękoma. Odetchnąłem z ulgą gdy okazał się być jeszcze wolny…
Patrycja i Tomek to wspaniali ludzie o wielkich sercach, troskliwie otaczający opieką istoty słabsze i doświadczone przez los. Praca, a zwłaszcza tak szczególna jak zdjęcia ślubne dla takich osób to naprawdę wyróżnienie i wielki honor.
Zdjęcia rozpoczęliśmy od spokojnych, leniwych wręcz przygotowań. Wszystko toczyło się swoim rytmem, bez pośpiechu ani gwałtownych ruchów. Sceneria wokół Majątku w Kaniewie oraz specyficzny, wolno płynący czas w tym miejscu z mojego punktu widzenia tworzą idealne warunki do (jak to się ładnie na zachodzie mówi) wedding day’a (albo może nawet na destination wedding). Niezależnie od nazewnictwa jest pięknie!
Pamiętam że wyjeżdżając na reportaż byłem podekscytowany chyba bardziej niż zwykle. Specjalnie przed tym ślubem ściągałem nową Sigmę ART 85 1.4, o której już padło kilka słów podczas historii Marty i Przemka. Szybko okazało się że ogniskowa do tego miejsca jest trafiona idealnie, szczególnie w połączeniu z tak dobrym światłem. Mam jeszcze co prawda fajnego Canona L 135 ale niestety tam jest tylko 2.0 czyli ciemniej o całą działkę – mimo wszystko sporo 🙂
Po przyjeździe na miejsce okazało się, że pogoda wcale nie chce za bardzo dać za wygraną i dość długo straszyła nas znacznym zachmurzeniem i przelotnym deszczem. Pamiętam że wrzucałem na Instagrama jakąś relację z miejsca, niestety nie mogę jej teraz znaleźć żeby osadzić w poście. Ostatecznie przed samą ceremonią wyczyściło się na tyle że odbyła się bez żadnych zakłóceń, a padać zaczęło dopiero jak byliśmy już wewnątrz sali. Wykorzystałem nawet ten drobny opad do zdjęcia Patrycji i Tomka na tarasie (chociaż mogłem dostawić jeszcze jedną lampę i mogło trochę lepiej padać 😉
Podobna sytuacja z pogodą miała miejsce na plenerze. Przed wyjściem z domu niebo wyglądało bardzo obiecująco, natomiast po dotarciu na miejsce (po jakiś 25 minutach)… znowu zaczęło padać. W pewnej chwili byliśmy już praktycznie w drodze do samochodów z założeniem przełożenia pleneru ale w ostatniej chwili pojawiły się promienie słońca. Ostatecznie sesję zrealizowaliśmy za pierwszym podejściem, i bardzo dobrze 🙂
Zapraszam Was do obejrzenia skrótu reportażu.