W tym wyjątkowym sezonie ślubnym to chyba był najbardziej oddalony od mojego domu reportaż [edit: był jeszcze jeden dalszy, ale na blogu się nie pojawi]. Pamiętam jakby to było wczoraj, że podczas podróży przygody miałem w obydwie strony. Najpierw wybrałem złą drogę przez co ostatecznie musiałem się kawałek cofnąć, natomiast w drodze powrotnej… musiałem wrócić na chwilę na salę po jedną rzecz 😉
Reportaż rozpoczęliśmy bardzo tradycyjnie, mianowicie od przygotowań Pawła oraz Ani. Następnie, po błogosławieństwie rodziców udaliśmy się do kościoła w Ryńsku na ceremonię ślubną. Na miejscu okazało się, że jest to nieduży, ale naprawdę przepiękny drewniany kościół z początku XXw z fantastycznymi kolorami, drewnianym mikroklimatem i przyjemną akustyką. Gdy przed mszą poszedłem na zakrystię, by przywitać się z księdzem i poprosić o możliwość fotografowania okazało się, że sakramentu będzie udzielać… ks. Wojciech, ten sam którego miałem okazję poznać rok temu na ślubie Agi i Tomka w Płonnem 🙂 Przypomnieliśmy się sobie, okazało się nawet że pamiętał „takie fajne” zdjęcie które mu wtedy zrobiłem, i poprosił o jego powtórzenie w nowym miejscu.
Po ceremonii ślubnej oraz życzeniach czekała nas chwila podróży, ponieważ od sali ZŁOTA PODKOWA we Wrockach dzieliło nas ok. 30km. Po przyjeździe na miejsce szybko zorientowałem się, że tego dnia miałem szczęście z antresolami, bo były i w kościele, i na sali. Co prawda ta pierwsza była na takiej wysokości, że trudno było z niej skorzystać, natomiast ta w „Podkowie” pozwoliła mi po pierwsze na wygodne ustawienie lamp w bezpiecznym miejscu, a po drugie zrobiłem z niej kilka ciekawych kadrów – zaraz zobaczycie 🙂
Chwilę czasu zastanawialiśmy się nad sesją plenerową. Wstępnie planowaliśmy wyjazd do miasta, natomiast ostatecznie stanęło na sentymentalnej podróży po przepięknych terenach wokół Ryńska, które Ania i Paweł znają jak własną kieszeń. Z wieloma miejscami wiązały się ich wspomnienia i przeżycia, praktycznie o każdym opowiadali jakąś swoją historię. To był dobry plener.