Ze względu na niepewną sytuację na początku sezonu 2020 Klaudia i Krzysztof zdecydowali się na przełożenie swojego ślubu na pierwszą połowę października. Szczęśliwie w drugim terminie wszystko odbyło się bez przeszkód, w scenerii pięknej, słonecznej jesieni.
Młoda Para na miejsce ślubu wybrała kościół w Kłotnie, a wesele miało odbyć się na sali Hotelu Viwaldi w pobliskim Baruchowie. Tak się złożyło, że była to idealnie taka sama kombinacja jak u Andżeliki i Filipa nieco ponad 2 miesiące wcześniej 🙂 Taki układ idealnie mi pasował, bo obydwa miejsca są po prostu świetne!
Przygotowania miały miejsce w apartamentach hotelu gdzie w zasadzie często miałem już okazję ich fotografowania. Niezmiennie jednak cieszę się za każdym razem, ponieważ wnętrza nie dość że są przestronne i ciekawe, to jeszcze bardzo ładnie doświetlone przez ogromne witryny balkonowe. Przy f/1.6|1.8 oraz t=1/125|1/250 można sobie spokojnie pozwolić na ISO200|400, co jak na zdjęcia we wnętrzach jest bardzo dobrym wynikiem.
Po przygotowaniach oraz błogosławieństwie pojechaliśmy do oddalonego o kilka minut drogi kościoła w Kłotnie. Cieszyłem się na wizytę tam już kilka dni wcześniej, pamiętałem bowiem stamtąd fantastycznego proboszcza, ks. Ryszarda, który zawsze przed mszą z prawdziwą pasją rozmawia o fotografii, podpowiada najlepsze kadry i przewiduje światło, czysta przyjemność rozmowy! Po ceremonii ślubnej, a przed powrotem do ViWaldiego przycupnęliśmy przy kościele na życzenia, i chyba były to najjaśniejsze życzenia jakie kiedykolwiek fotografowałem :-)) O godzinie 17 w październiku słońce jest już nisko, co w połączeniu z bezchmurnym niebem dało naprawdę wyjątkowe warunki. Wesele we wspomnianej sali to już w zasadzie “pewniak”, po tylu wizytach w tym miejscu wszystkie najlepsze miejsca na lampy mam opanowane. Fajnie było również spotkać się z PICADORami, z którymi kilka miesięcy wcześniej rozpoczynaliśmy swoje sezony ślubne z Iwoną i Mateuszem .
Na całym reportażu oraz na plenerze miałem okazję testować w akcji bardzo ciekawy obiektyw MIR-1B o nietypowej ogniskowej 37mm oraz przyzwoitym świetle 2.8. Szkło ma jedną, ale na tą chwilę dość dużą wadę – jest bardzo niewygodny w obsłudze. Nie dość, że pierścienie ostrości i przesłony działają przeciwsobnie, to jeszcze pomiędzy nimi jest trzeci pierścień preselekcji przysłony. Prawdopodobnie podczas współpracy ze starszymi aparatami tradycyjnymi takie rozwiązanie mogło mieć sens, teraz jednak przysparza dodatkowych komplikacji. Poza tym szkło jest naprawdę bardzo sympatyczne; ogniskowa dłuższa o 2mm od klasycznej 35 nie przeszkadza w kadrowaniu, środek kadru jest fajnie ostry już od f/3.5, rogi klatki wcale jakoś nie mydlą wyjątkowo, a kolor jest bardzo ładnie przeniesiony. Przy odrobinie wprawy można tym obiektywem pracować na reportażu nawet w trudnych warunkach, oczywiście pod warunkiem przyzwyczajenia się do tego niewygodnego ostrzenia. Myślę, że jak tylko pogoda zrobi się bardziej przyjazna udam się na krótki spacer z tym MIRem i napiszę oddzielny art na bloga na jego temat 😉
dadadas