Wybierając się na przygotowania przed ślubem do Młodej Pary w moim własnym mieście nie spodziewałem się, że znalezienie klatki schodowej do mieszkania może mi sprawić kłopot. Po przybyciu na miejsce okazało się, że są wszystkie, poza właśnie tą jedną której poszukuję… Po dokładnym obejściu całego terenu ostatecznie okazało się, że jako jedyna znajduje się… po drugiej stronie bloku 😉 Po – ostatecznie szczęśliwym – przybyciu na miejsce i przywitaniu ze znajomymi chłopakami z ekipy Matari Studio sfotografowałem przygotowania wraz z błogosławieństwem i udałem się do wspomnianego we wstępie kościoła pw. św. Maksymiliana.
Jak pewnie już kiedyś mogłem wspominać kościół, ze względu na swoje rozmiary oraz układ pozwala na dużą swobodę w kadrowaniu w zasadzie w większości sytuacji. Nie mogłem się powstrzymać, by do fotografowania przysięgi nie wykorzystać w takim miejscu 85mm, który przy odrobinie miejsca daje ciekawe kadry. Warto również wspomnieć o ujęciu z chóru (na który, jak się przekonałem przedwczoraj nie zawsze jest dostęp 😉 ), gdzie wspomniana 85 pokazuje centralną część ołtarza w idealnej wręcz proporcji.
Po przyjeździe na salę w Bądkowie bardzo ucieszyłem się ze spotkania z przemiłą ekipą świetnych muzyków Singiel Bandu, co było gwarancją doskonałej zabawy na parkiecie oraz atmosfery przy stole. Sama sala z jednej strony kusi odbiciami, a z drugiej nimi… straszy 😉 Optymalne ustawienie lamp jest dodatkowo utrudnione przez dwa lustrzane filary – czasami trzeba się mocno nakombinować, żeby schować w kadrze mocnego flasha.
Krótko po weselu Karolina napisała mi wiadomość na Messengerze, że razem z Krystianem jadą na kilka dni do Łeby, i czy nie chciałbym przyjechać do nich na plener… Prawdę mówiąc, jedyne nad czym zacząłem się zastanawiać to gdzie dokładnie udać się na zdjęcia. Szybko zamówiłem niskoczuły film do analoga na plener. Wybór padł na Adoxa 50, jeszcze nie wywołanego zresztą – muszę dorobić drugą rolkę, bo do tego jest specjalna chemia i chcę je razem wywołać. W kwestii aparatu zdecydowałem się na Zenita ET głównie po to, by na małej czułości spróbować pokazać coś z przesłon 1.4-2.0 na Yashica 50 – zobaczymy za jakiś czas, czy to się udało. W wyborze miejsca pomógł mi fotograf, który lata temu robił zdjęcia na moim ślubie. Krzysiek, dzięki!
Umówiliśmy się, że z Łeby na plener pojedziemy jednym samochodem do Czołpina, i tak też zrobiliśmy. Droga, choć na mapie krótka, to jednak wymaga dobrych kilkudziesięciu minut jazdy, które z kolei były okazją do sympatycznej rozmowy. Na miejscu szybko znaleźliśmy szlak który nas interesował, i… rozpoczęła się nasza kilkugodzinna przygoda. Przejście przez lasy, wydmy oraz szeroką plażę do morza w jedną stronę, wraz z przestankami na zdjęcia zajęło nam ok. 2h. Przez cały czas mijaliśmy wielu (chociaż nie tak wielu jak w Łebie) turystów, z których praktycznie wszyscy reagowali z uśmiechem i podziwem na widok Młodej Pary w strojach ślubnych, wchodzących na piaszczyste wydmy w pełnym słońcu i 25oC. Na nasze szczęście temperaturę łagodził bardzo przyjemny wiatr, bo mówiąc szczerze bez niego to za bardzo nie wyobrażam sobie jak byśmy wyglądali na koniec zdjęć 😉
Materiał, który udało nam się wspólnie zrobić tego dnia obrabiał się sam. Problemem była tylko i wyłącznie selekcja – zdjęć było bardzo dużo, nie mogłem sobie odmówić ich zostawienia. Na koniec tego wpisu chyba najbardziej obszerny plener w historii tego bloga. Mam nadzieję, że go polubicie, ja na pewno nigdy go nie zapomnę.
Karolino i Krystianie, dziękuję Wam za wędrówkę!