Skrót reportażu ze ślubu Emilii i Artura powinien pojawić się tutaj znacznie wcześniej, przecież ślub miał miejsce… prawie rok temu! Niestety, nie wyrobiliśmy się z plenerem w zeszłym roku, w tym z kolei też bywało różnie z pogodą. Gdy ostatecznie plener zrobiliśmy (i to naprawdę w świetnych warunkach, w wymarzonej wprost scenerii) ja z kolei nie miałem czasu, żeby wstawić zdjęcia na bloga. Teraz na szczęście zaległości zostały nadrobione i mogę się podzielić z Wami wybranymi zdjęciami ze ślubu, wesela i pleneru… a jest co oglądać!
Ceremonia ślubna Emilki i Artura miała miejsce w bardzo charakterystycznym kościele w Kowalu – kiedyś, przy okazji ślubu Patrycji i Łukasza wspominałem, że zdjęcia tam są sporym wyzwaniem, szczególnie gdy pracuje się w asyście dwóch operatorów. Dość wąska część w której przebywa Młoda Para jest wyraźnie oddalona i oddzielona od reszty – szczęśliwie z jednej strony prezbiterium jest możliwość wejścia do zakrystii, z której można pięknie polować na kadry z Młodymi i Rodzicami 🙂 Przed samym weselem w Podgrodziu (wcześniej byłem tutaj kilka lat temu z Anią i Bartkiem) pojechaliśmy na krótką sesję z przepięknym, czerwonym Mustangiem ’68. W sumie to mógłbym zrobić cały plener z tym samochodem <3
Po sesji, na którą mieliśmy w zasadzie jakieś 20 minut okazało się, że… Mustang nie chce odpalić, żeby dowieźć nas z powrotem na salę 😀 Na domiar złego nie mieliśmy numeru telefonu do opiekuna samochodu, a uruchamianie automatu na pych nie jest najlepszym pomysłem. Na szczęście po kilkunastu próbach, resztką prądu z akumulatora silnik zaskoczył i mogliśmy pokonać te… 300m, które dzieliło miejsce sesji od Podgrodzia 😉 Samo wesele to już ogień w najczystszej postaci, okraszony solidną dawką Dragon Ball’a, którego Emilka i Artur są wielkimi fanami. Zobaczcie poniżej witający gości obraz przed wejściem na salę, albo tort!
Wspominałem już, że plener był w idealnym miejscu? Od dłuższego czasu miałem ogromną chęć na realizację sesji na wodzie, jednak zawsze były jakieś przeciwności które skutecznie uniemożliwiały zrobienie takich zdjęć. Szczęśliwie Emilce i Arturowi pomysł od samego początku ogromnie się spodobał, a pogody zaczynały zapowiadać się naprawdę fajnie. Wystarczyło więc tylko umówić się z Panem Kapitanem na rejs i… płynąć przed siebie. Co prawda miejsca na łódce nie było za dużo (zaryzykowałbym stwierdzenie, że nawet było go mało), ale mimo to zdjęcia robiły się same. Na samym dole wpisu możecie zobaczyć, co z tego wyszło.
Lecę. Dzisiaj oddaję OSTATNI ślub z 2020r, czyli niedługo na stronie powinien pojawić się kolejny skrót, oraz oczywiście… PODSUMOWANIE SEZONU 😀