Fotografując śluby bardzo lubię skorzystać z dodatkowego utrwalenia kilku kadrów na kliszy. Długo czekałem na chwile, w których będę mógł na spokojnie zająć się naświetlonymi na przestrzeni ostatnich kilkunastu miesięcy rolkami filmów. Sezon 2018 trochę się przeciągnął, i tym samym praktycznie połączył z ubiegłym, przez co nie zająłem się tym niestety wcześniej. Z drugiej kolei strony apetyt wzrósł bardzo, a i materiału do pracy trochę doszło. Moje zmagania z kliszami, a także ich efekt końcowy postanowiłem zawrzeć w krótkim artykule, do którego zapraszam wszystkich miłośników trochę innego spojrzenia na fotografię.
Na przestrzeni czasu od ostatniej sesji wywoływań uskładało się trochę filmów, i to… różnych, bo i też warunki w których robiłem zdjęcia ślubne (a takie jednak przeważają) były bardzo od siebie odmienne. Na początku przygody z analogami, a dokładniej przy pierwszym podejściu do małego obrazka pomyślałem, żeby przetestować maksymalnie dużo rodzajów błon światłoczułych po to, by ostatecznie zdecydować się na maksymalnie dwie czarno-białe i dwie kolorowe. W fotografii analogowej wybór odpowiedniego filmu do planowanych zdjęć ma kluczowe znaczenie, a przecież nie po to staram się maksymalnie poprawnie przeprowadzić cały proces, od nawinięcia filmu do wywołania, by po zeskanowaniu zmasakrować oryginalny look suwakami w Photoshopie (ale o tym jeszcze trochę później) 😉
Żeby nad nimi zapanować przygotowałem sobie krótki arkusz w Google Docs, w którym trzymam informacje dotyczące filmu, aparatu, daty użycia kliszy oraz parametry wywoływania. Zainspirowały mnie do tego zapiski fotograficzne mojego dziadka, który z niesamowitą precyzją opisywał swoje wszystkie filmy, a także warunki przy jakich fotografował. Ta ogromna, własna baza wiedzy pozwalała mu z jednej strony na ciągłe doskonalenie warsztatu, a z drugiej zapewniała powtarzalność rezultatów, tak ważną w przypadku pracy fotografa.
Spośród naświetlonych rolek do wywołania trafiły następujące filmy:
- Ilford Delta 100 Professional 135/36
- Ilford FP4+ 125 135/36
- Kodak T-Max 400 135/36
Wszystkie zostały wywołane w Rodinalu R-09 One Shot 1+25 @22°C przy czasach 06:30 dla Ilfordów oraz 04:35 dla Kodaka. Czasy wywoływania po raz kolejny wziąłem z bardzo fajnej aplikacji na Androida, a mianowicie Film Developer (jest nawet wersja Free!). Po wprowadzeniu wszystkich danych, takich jak chemia, stężenie, agitacja, forsowanie oraz film otrzymujemy timer z precyzyjnie określonym czasem wywoływania (który przypomina nawet o mieszaniu). Cóż za wspaniałe połączenie tradycji z nowoczesnością 😀
Nauczony poprzednimi doświadczeniami baczniejszą uwagę zwróciłem na temperaturę roztworu Rodinalu, i bardzo szybko przekonałem się jakie duże ma ona znaczenie. Samo wywołanie klisz jest lepsze niż wcześniej mi to wychodziło, niemniej jednak jeżeli chodzi o ekspozycję to muszę jeszcze nad nią bardziej popracować. Aparaty analogowe moim zdaniem albo inaczej łapią światło, albo światłomierz w Zenicie jednak nie działa tak jak powinien 😉 Sporo zdjęć wyszło mi przepalonych, natomiast o tych które mają poprawne naświetlenie myślałem, że będą za ciemne o dobre 2/3EV. Kolejna nauczka to duży wpływ przesłony na ostrość. Klisza nie zawsze lubi mocno otwartą dziurę, a że na cyfrze lubię pracować przy f/1.8-2.0 @50mm muszę się mocniej kontrolować. Spodziewam się, że rolki które teraz mam w aparatach (Retropan 80 w Zorce i Retropan 320 w Zenicie) powinny mieć już lepiej domknięte światło.
Oczywiście wszystkie zdjęcia które tu znajdziecie zostały odpowiednio przygotowane do publikacji, niemniej jednak w każdym przypadku edycja była maksymalnie ograniczona, choć jak się tak zastanowić to bardzo podobna do tej którą stosuję na negatywach cyfrowych. W pierwszym kroku poprawiałem ekspozycję, wykorzystując do tego jasność i kontrast oraz krzywe. Tutaj czasami długo szukałem optymalnego rozwiązania, bo jak wcześniej wspomniałem ekspozycje przeważnie były zbyt obfite, a nie chciałem też stracić fantastycznych cech filmów. Drugim krokiem obróbki był oczywiście retusz, niestety dość pracochłonny w tym wydaniu. Każde zdjęcie musiałem dość mocno poczyścić z zeskanowanego kurzu oraz rozmaitych artefaktów wprowadzonych przez skaner. Cieszę się bardzo z tego, że praktycznie żadne ze zdjęć nie jest kadrowane, a delikatnie wyprostować musiałem pewnie dwa albo trzy. Widać, że jakąś tam lekcję odrobiłem 😀
Dosyć przynudzania. Zobaczcie sami jak to wyszło tym razem. Kolejny post z kategorii fotografia analogowa myślę szybciej niż się może wydawać 😉
Kodak TMAX 400
2018-09 – 2018-10
Żaneta & Mateusz
Weronika & Mikołaj
Malwina & Dawid
Marta & Piotr
Dworzec PKP/PKS, Włocławek
Ilford Delta 100
2019-04 – 2019-05
Wzorcownia Włocławek
Milena & Tomasz
Ilford FP4+ 125
2019-06 – 2019-11
Długi Targ, Gdańsk
Wzorcownia Włocławek
Test 135mm
Natalia & Przemek
Parkowa, Włocławek